W drodze między górami z Doliny Śmierci i przez Tahoe
Niezbyt znana i uczęszczana jest droga prowadząca doliną z południa na północ z Doliny Śmierci do górskiego jeziora w South Lake Tahoe. Droga przebiega przez kilka stref naturalnych, a krajobraz zmienia się od pustyni, przez strefę umiarkowaną do klimatu górskiego. Przejechaliśmy tę podróż w dwa dni i choć odległości w Ameryce są ogromne, to było warto. Na trasie kilkanaście postojów przy atrakcjach takich jak wysychające słone jezioro, jeziora, wodospady i naturalne termy.
Dolina Śmierci
Znajdziesz tutaj osobny artykuł o Parku Narodowym Doliny Śmierci, więc tutaj wspomnę o tym niezapomnianym miejscu, jako o takim punkcie wyjścia. Pustkowie tego księżycowego krajobrazu zapierają dech w piersiach. Nic dziwnego, że Amerykanie produkują tak wiele filmów pozaziemskich. Tutaj naprawdę mają dużo materiału do krajobrazu, jak z Marsa.
Niekończąca się droga
W Ameryce nie ma takich przepisów jak nasza w UE, że każda droga nie może prowadzić dalej niż kilkaset metrów na wprost, więc są widoki, które znamy z filmów i zdjęć. Niekończąca się droga z żółtą linią podziału namalowaną na horyzoncie, zgodnie z linijką. Droga nie jest w żaden sposób ruchliwa, więc nie ma problemu z zatrzymaniem się przy krawężniku w celu zrobienia zdjęcia.
Duża wydma
Dominującą większość pustyni w Parku Narodowym Doliny Śmierci tworzy piasek ubijany przez wiatr i warunki naturalne w postaci skał lub twardych powierzchni. Ale są też małe wyspy, na których tak nie jest. Jeden z nich – Big Dune lub Big Dune, które spotkaliśmy po drodze. Na wydmie znajduje się duży parking, na którym większość przejeżdżających zatrzymuje się, aby cieszyć się widokiem i bawić się na miękkich wydmach.
Suszenie słonego jeziora
Następnym przystankiem, do którego musieliśmy skręcić, było wysychające słone jezioro, gdzie ośnieżone szczyty otaczających gór odbijały się w pozostałościach jego poziomu wody. Białe kryształki soli i wszechobecne ścieranie soli dopełniły wtedy tylko tej niezwykłej scenerii. Większość turystów buduje kolejne jezioro nieco dalej, ale jest ono już całkowicie wyschnięte i na powierzchni znajduje się jedynie równina solna z typowymi ośmiokątnymi graniastosłupami.
Termání lázně - gorące źródła
Tuż przed zatrzymaniem się na nocleg wybraliśmy się na wycieczkę po naturalnych termach, jednych z wielu w okolicy. Cieszyliśmy się przyjemną rozgrzewką w gorącej wodzie wpływającej do basenu bezpośrednio ze źródła. Do większego basenu przez powietrze wtryskiwana była gorąca woda, dzięki czemu nieco ostygła i można było w nim pływać. Obok znajdował się jednak mały basen relaksacyjny, w którym woda naprawdę wrzała. Zimą, kiedy za dnia było kilka stopni powyżej zera na zewnątrz, termy były przyjemnym urozmaiceniem po drodze.
Typowe amerykańskie miasto
Po drodze mijamy małe miasteczka ciągnące się wzdłuż głównej drogi, gdzie znajdziemy kilka domów, motel i stację benzynową, głównie z małym sklepem spożywczym. Miasteczka o typowo amerykańskim charakterze przypominają więc dawne czasy, kiedy kowboje jeździli tu konno. W jednym z takich miasteczek – Bishop, nocowaliśmy w typowym motelu. Miłym zaskoczeniem była miejscowa mała piekarnia, która miała świetny asortyment.
Droga przez dolinę między górami
Ze słonego jeziora wjeżdżamy do doliny między dwiema górami, które biegły wzdłuż naszej ścieżki z obu stron prawie do jeziora Tahoe. Stopniowo mijamy tylną stronę Sequoia, Kings Canyon, Sierra National Forest i Yosemity National Parks po lewej stronie zachodniej. Nazywam to tyłem, ponieważ większość głównych podjazdów biegnie od strony oceanu. Jest tak wiele popularnych dolin i ścieżek dla turystów. Oczywiście z tej wschodniej strony prowadzi oczywiście kilka skrzyżowań, ale dlatego, że byliśmy tu zimą, a także z powodu chwilowo niezatwierdzonego budżetu państwa, który odciął od pensji wszystkich pracowników państwowych, w tym administrację parku, te drogi było zamknięte.
Szczyty majestatycznych gór
Ścieżka jest naprawdę przyjemna. Szczyty pokrytych śniegiem gór i ich strome zbocza spoglądają prosto w dół drogi do doliny, która wdzięcznie się przeplata.
Jezioro Crowley
Pierwszym z serii jezior podczas naszej podróży było jezioro Crowley. Mniejsze naturalne jezioro było przyjemnym, choć krótkim przystankiem, ponieważ po drodze brama była zamknięta, prawdopodobnie z powodu niezatwierdzonego budżetu państwa. Szybko zakochaliśmy się w jeziorze nadal spowitym porannym mrozem i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Tył Yosemites
Po drodze w dolinie między masywami górskimi minęliśmy także słynnych Yosemitów po ich wschodniej stronie. Niestety ze względu na śnieg nie można było przejść przez ten kultowy park od tej strony, więc nacisnęliśmy łzę i przejechaliśmy co najmniej kilka kilometrów do pierwszej zamkniętej bramy. Chcąc trochę zbliżyć się do tego giganta wśród parków narodowych. Nagrodą był dla nas widok ośnieżonych szczytów oświetlonych słońcem.
Jezioro Mono
Przybycie do kolejnego jeziora po drodze było wręcz magiczne. Jezioro Mono było spowite mgłą tuż przed południem, jakby wodnik gotował mgłę w gigantycznym garnku. Przybyliśmy w samą porę, by ciepłe promienie słońca przezwyciężyły zimny poranek. Dosłownie z każdą chwilą mgła gdzieś się rozpływała. Podczas krótkiego spaceru ścieżką przyrodniczą wokół jeziora mieliśmy przed oczami ciągle zmieniającą się scenerię.
Przejazd przez góry do South Lake Tahoe
Na końcu doliny wjeżdżamy prosto na szeroką równinę. Przed nami, na końcu, wznoszą się wzgórza i las iglasty, na co już czekamy jako przyjemna odmiana po kilku dniach spędzonych w pustynnym krajobrazie. Mamy to szczęście, że droga przez góry nie jest zaśnieżona, a więc jest swobodnie przejezdna. Ze szczytu przełęczy rozpościera się widok na prostą, wyprasowaną równinę pod nami, którą właśnie przekroczyliśmy.
Lake Tahoe
Lake Tahoe znajduje się w pobliżu górskiego miasteczka, a raczej kurortu turystycznego South Lake Tahoe. Miasto jest pełne hoteli, restauracji i wszelkiego rodzaju rozrywek gotowych dla gości. Ludzie przyjeżdżają tu zimą do ośrodków narciarskich, a latem na wędrówki po wzgórzach, a także dla zabawy nad jeziorem. Jezioro przywitało nas w lodowatej szacie, której brzeg i dolna część pomostu pokrył lód i sople lodu.
Widok na jezioro Tahoe
Jednak wyjątkowy widok na jezioro jest ze skalistego punktu widokowego nad nim. Po drodze byliśmy zaskoczeni, że drogi w stylu amerykańskim są stosunkowo węższe (ale nadal nie mają irlandzkich mini-dróg) i czasami bez krawężników czy barier, co nie było przyjemne w miejscach, gdzie pod wami jest tylko swobodny stok. Jednak patrząc na jezioro w całości, nagle zapomniano o wszystkim. Można było godzinami siedzieć na widoku i cieszyć się widokiem, ale chcieliśmy dogonić światła, aby zobaczyć wodospad nad punktem widokowym.
Wodospady na jeziorze Tahoe
Wodospad o romantycznej nazwie Koński ogon znajduje się zaledwie kilka metrów nad parkingiem, na którym zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym. W normalnych warunkach jest to podróż trwająca do 15 minut marszu. Jednak nasza ścieżka zmieniła się w wojownika dzięki ciągłej warstwie lodu pokrywającej wszystkie kamienne schody prowadzące na szczyt. Koty byłyby tu bardzo mile widziane, a jeszcze bardziej zaskoczyło nas, kto próbował się wspinać na wszystko iz jakimi butami. Wodospad był w dużej mierze zamarznięty, ale w tym przypadku celem była droga.
Szlak Pyramid Crest
W drodze z jeziora Tahoe w kierunku Sacramento zeszliśmy z gór na niziny i nie zatrzymaliśmy się już kilka razy w Lesie Narodowym Eldorado. Zatrzymaliśmy się na początku trekkingu zwanego szlakiem Pyramid Creast i przeszliśmy przynajmniej niewielką pętlę na godzinny spacer. Ścieżka wiodła przez las wokół małych wodospadów, a następnie w górę po skalistym terenie pod górę, gdzie kolejny duży wodospad opadał w oddali od podnóża wzgórza nad nami.
Drzewa iglaste porośnięte mchem
Drzewa iglaste z poskręcanymi przez mróz i popękanymi pniami były majestatycznymi przewodnikami na naszej trasie w górę iz powrotem na parking. Zielony kudłaty mech ostrożnie wyrósł wokół gałązek jedna po drugiej, tworząc naturalny, żywy obraz, któremu nie można się przejmować.
Dostęp do rzeki Eagle
Droga prowadząca do Narodowego Lasu Eldorado w głębi doliny przecina w kilku miejscach szlak Pacific Crest. Ta stukilometrowa wędrówka wiodąca przez zachodnie stany USA ukazuje film Dziki w swojej różnorodności, który mogę tylko polecić wszystkim podróżnikom. Zatrzymaliśmy się na krótki postój nad rzeką w miejscu zwanym dojściem do rzeki Orła, gdzie schodziliśmy z drogi w dół do koryta rzeki. Cieszyliśmy się szumem i bulgoczeniem rzeki, która w cieniu potężnych drzew przybrała zielonkawy odcień.
Historyczne miasto Placerville
Ostatnim przystankiem przed wjazdem do stolicy Kalifornii Sacramento było historyczne miasto Placerville, w którym czas wydawał się stanąć w miejscu. Wystawy sklepowe, architektura domów, flagi na oknach i spokojny charakter miasta dały przedsmak tego, jak musiało wyglądać 100 lub więcej lat temu na Dzikim Zachodzie.