Alpy Walijskie

Ze swoją wysokością 4545 m dom jest najwyższą górą masywu Mischabel, który leży nad szwajcarskim miastem Saas-Fee. Idealnie potrzebujesz trzech dni, aby się na nią wspiąć i wspiąć się na ponad 3000 metrów wysokości. Przeszliśmy nią wzdłuż grani Festigrat, a na szczycie doświadczyliśmy wiatru o prędkości 50 km/h.

We dwóch
Cała wyprawa – dwie osoby – rozpoczęła się już na austriackim Watzmannie (2712 m), co można uznać za nieco wspinaczkę, a zakończyła półdniową wspinaczką we Frankejurze w Niemczech. Ze względu na małą liczbę członków nasza grupa była bardzo elastyczna pod względem harmonogramu ze względu na zmieniającą się pogodę i ogólnie dobrze skoordynowaną. Pierwotny pomysł – wspinać się (i aklimatyzować) na Weissmies (4023 m) nie powiódł się, bo cały poniedziałek padało. Kolejna wielowyciągowa wspinaczka na Jegihorn (3206 m) odbyła się we wtorek, ale z powodu ludzi nad nami zmuszeni byliśmy zjeżdżać od początku czwartego wyciągu.
Widok na Dom z Jegihornu
Od środka zdjęcia po lewej: Alphubel, Täschhorn, Dom, Lenzspitze, Nadelhorn.


Widok domu z Zermatt
Dom jest dostępny z Randy Valley…
Domhütte
Podejście na Dom zaczyna się z doliny Randy i dobrze jest mieć na to trzy dni (wliczając zejście). Schronisko Domhütte (2945 m n.p.m.) to przewyższenie 1500 m i można tam dotrzeć w ciągu trzech do czterech godzin.Ścieżka jest częściowo zabezpieczona ścianką wspinaczkową, która jest szczególnie przydatna podczas schodzenia.

Wejście na pokład Festigrat
Wspinaczka na szczyt i świt. Za nim widać potężny Weisshorn (4505 m), na który nie można przestać patrzeć. Wstaliśmy o wpół do trzeciej i po zmroku ukończyliśmy dolną część podejścia lodowcem Festigletscher i podejście na przełęcz Festijoch (3723 m) – podwójne podejście, które nie jest trudne, ale w drodze powrotnej są trzy zjazdy. Pozostałe grupy kierują się na lodowiec Hobärg, skąd kierują się w stronę Nadelhorn i długim objazdem wzdłuż północnej ściany lodowca na szczyt – podążamy grani, która jest krótsza, ale wejście na nią jest bardziej wymagające.


Festigrat
Grzebień dobrze trzyma się na dole, gorzej na górze. Poruszamy się dość żwawo, nie asekurujemy, lina służy głównie „na morale”.

Chmury pod nami
Chmury są pod nami i poruszają się w górę. Większa część grani już za nami, ale daleko nam do szczytu

Opady śniegu
Nadal jest pogodnie, ale wiatr się wzmaga. Doszliśmy na szczyt rzutem kamieniem, ale te górne korytarze najbardziej nas opóźniły. Staraliśmy się stale zabezpieczać oblodzone miejsca, zasypując je kamieniami. Widoki na dolinę są naprawdę doskonałe.
Na szczycie świata - 4545 m - Dom
Mimo uśmiechu na zdjęciu, wieje wokół nas wiatr, odpowiedni do bardzo sportowego jachtingu (25 kn). Końcowe zejście do czekana z siodła Gabel (określanego również jako Pt 4479 m) nie było zbyt duże w ograniczonej widoczności, schodki były cudem. „Szybkie selfie i ruszamy” zgodziliśmy się bez słowa. Jest trochę po dwunastej, chcieliśmy być tu wcześniej.

Zejście panorama na koniec
Nie mamy ani jednego zdjęcia lodowca Hobärg, ponieważ nie można było zobaczyć miejsc w odległości spaceru. Jednak normalny spadek minął szybko. Zdjęcie przedstawia lodowiec Festi, a w lewej trzeciej części skały (gdzie zaczyna się śnieg) miejsce wspinania się na przełęcz Festijoch. Nie widać stąd szczytu Domu. Do domku mamy jeszcze 500 metrów zejścia. Całkowite przewyższenie na dzień wynosi 1630 metrów.

Panorama na końcu
Na koniec panorama i przynajmniej coś trochę zielonego. Weisshorn, Matterhorn, Monte Rosa i Mischabelgruppe w kadrze.
