Alternatywna wędrówka do Machu Picchu
Większość tak zwanych alternatywnych wędrówek na Machu Picchu nie jest w rzeczywistości wędrówkami po Machu Picchu (jak Szlak Inków). Są to wędrówki po okolicznych górach, które ostatecznie łączą się ze Szlakiem Inków lub prowadzą do Aguas Callentes (głównie pociągiem lub autobusem), skąd autobusem do Machu Picchu. O ile wiem, żadna inna wędrówka poza Szlakiem Inków nie zaprowadzi Cię do Machu Picchu znad Bramy Słońca. Ale to nie znaczy, że te wędrówki nie są interesujące, wręcz przeciwnie.
Calca
Wyruszamy na tzw. Połączony szlak Lares + Krótki Szlak Inków. Pierwsza część, czyli Lares Trek, rozpoczyna się wczesnym rankiem w Cuzco, skąd minibus zabierze nas po około dwóch godzinach jazdy do miejscowości Calca, gdzie znajduje się targ, czyli ostatnia szansa na zakup zapasów.
Lary
Po kolejnych 2 godzinach jazdy piękną górską drogą zaczynamy samą wędrówkę w niekonwencjonalny sposób: odwiedzając termy w miejscowości Lares. Kąpiemy się w gorącej wodzie i jemy śniadanie. Prawdopodobnie psychologiczne przygotowanie, aby przestać martwić się o to, co nadejdzie. To trochę pomaga …
Początek wędrówki
Potem jedziemy trochę dalej, aż w końcu przewodnik pozwala nam wyruszyć w drogę. Następnego półtora dnia po prostu pójdziemy pod górę.
Wodospad Qanchis Paccha
Na obiad zatrzymujemy się w bazie turystycznej w miejscowości Hatun Queuna (otoczone murem miejsce, w którym możemy zbudować schronienie). Następnie idziemy pod górę, po około 2 godzinach mamy przed sobą te przepiękne wodospady.
Pierwszy nocleg
Dojeżdżamy do brzegu jeziora, gdzie mamy spędzić noc. Niestety nie w ładnym kamiennym domu, ale w namiocie. Jesteśmy na wysokości 4000 m n.p.m., w nocy będzie ładna kosa.
Poranny widok na jezioro
Rano wyruszamy dookoła jeziora i dalej pod górę i chwile kiedy unosi się mgła wykorzystujemy do robienia zdjęć (im wyżej, tym więcej mgły, czasem pada też deszcz, przez chwilę pada nawet grad)
Przełęcz Pasa el Condor
Przełęcz na wysokości 4650 m jest najwyższym punktem całej wędrówki. Ostatnie 150 metrów oddycham jak lokomotywa, mimo że idziemy wolno. Przewodnik proponuje mi, żebym jeździł konno, na co odmawiam, ale w końcu lubię powierzać swój plecak hobby, żeby nie opóźniać innych, bo zatrzymywałem się co 10 metrów, żeby złapać oddech. Przewodnik mierzy zawartość tlenu we krwi, mówi, że wszystko jest w porządku. Kolejny sprytny ruch psychologiczny, od razu czuję się lepiej. A może nie idziemy już pod górę?
Cancha Cancha
Obecnie miejscem zakwaterowania jest wieś Cancha Cancha. Miejsce dostępne tylko pieszo, od najbliższej cywilizacji to dzień marszu pod górę. Żyją tu ludzie jak w XV wieku w okresie Inków (ich potomkowie mówią tylko językiem keczua). Wieczorem idziemy zwiedzać jeden z domów, które są zbudowane z kamieni i błota, dach pokryty strzechą. Jeden duży pokój z kamiennym kominkiem, w którym pali się ogień, ponieważ w nocy jest zimno. Świnki morskie, hodowane na mięso i futra, biegają po ziemi. Uprawia się tu ziemniaki i komosę ryżową, a wokół pasą się oczywiście lamy i alpaki. Gdy ktoś więcej rośnie, niż konsumuje, udaje się do miasta, gdzie zamienia go na coś innego na targu. Jeśli jest miejsce na świecie, w którym czas zatrzymał się od 500 lat, to jest tutaj. Ale te wioski nie przetrwają długo. Mieszkają tu starzy osadnicy, ale ich dzieci wolą przenosić się do miast i oczywiście żadne nowe nie przyjeżdżają tu dobrowolnie.
Cancha Cancha rano
Po kolejnej nocy w namiocie udajemy się rano odwiedzić drugi dom. Jest dokładnie taki sam jak pierwszy, tylko zamiast mojego dziadka mieszka tam moja babcia. Pokazała nam, jak używać kamieni do rozdrabniania kukurydzy na mąkę. Następnie schodzimy w dół rzeki. Pasterz, który doprowadza lamy na pastwisko, to nasz znajomy, którego odwiedziliśmy wczoraj.
Zejście do wioski Puente Charan
Zaledwie dwie godziny i otaczająca roślinność zmienia się dramatycznie wraz ze spadkiem wysokości, jest już zwykła dżungla. Turystyczna część trekkingu kończy się w południe w wiosce Puente Charan, gdzie nasza rzeka wpada do Urubamby. Po obiedzie żegnamy się z eskortą, przewodnik ładuje nas do autobusu i jedziemy zobaczyć kopalnie soli.
Kopalnie soli Maras
Ta podróż była rodzajem wisiorka dla Lares Trek, który miał zabić resztę popołudnia trzeciego dnia. Tematycznie wpisuje się w koncepcję trekkingu, który poza górskimi pięknościami ma ukazywać typowy sposób życia, który w niektórych miejscach Andów utrzymywał się od czasów przednaszystowskich. Przykładem są kopalnie soli, mówiono, że były tu już przed Imperium Inków, tylko stopniowo liczba basenów, w których łapie się naturalną słoną wodę i uzyskuje się sól przez parowanie, wzrosła z kilkudziesięciu do kilku tysięcy. Tak to wygląda dzisiaj.
Urubamba - początek Krótkiego Szlaku Inków
Po noclegu w hotelu na stacji w Ollantaytambo (wreszcie cywilizacja!) Rano jedziemy pociągiem wzdłuż Urubamby, wysiadamy w szczerym polu, przejeżdżamy przez most na rzece i wchodzimy na Szlak Inków.
Doceniane przez Machu Picchu miejsce docelowe
Nie będę tutaj szczegółowo opisywał skróconego Szlaku Inków, ale ostatnie zdjęcie musi oczywiście pokazywać cel całego naszego wysiłku. Cały Krótki Szlak Inków to właściwie jednodniowa wycieczka, prowadząca wokół dwóch innych stanowisk archeologicznych, a kończąca się wspinaczką do Bramy Słońca (Intipunku), skąd rozpościera się właściwy widok na Machu Picchu. Podczas gdy niektóre wersje wędrówek działają tak, że turyści spędzają noc w namiotach tuż pod Bramą Słońca i wspinają się rano, aby cieszyć się wschodem słońca nad Machu Picchu, zrobiliśmy kilka zdjęć wieczorem, pojechaliśmy autobusem do Aguas Calientes a następnego dnia wsiedliśmy do autobusu rano przed wschodem słońca, pojechaliśmy z powrotem do Machu Picchu, gdzie spędziliśmy pół dnia; połączyliśmy to z opcjonalną i wcześniej zarezerwowaną wspinaczką na wzgórze przed nami zwane Huayna Picchu. Ale to kolejny raport …